0
forever89 4 lutego 2014 18:10
Albo w Paryżu się zakochasz, albo go znienawidzisz.... Postanowiliśmy to sprawdzić, a tak na prawdę postanowiliśmy zwiedzić Paryż zimą i przetestować, czy faktycznie da się zobaczyć coś w cztery dni. Lecieliśmy w 4 osoby, każdy z innym celem. Lecąc gdzieś, każdy z nas zawsze ustala sobie jakiś jeden cel, który musi zrealizować. Coś co chce bardzo zobaczyć, zjeść bądź zrobić.

Trasa:
POZ - WRO [PB] 8zł
WRO - BVA [W6] 38zł
BVA - POZ [W6] 9.99 EU

Relacje rozdzielę na 4 dni wraz z podsumowaniem:
1. dzień - Bienvenue a Paris
2. dzień - Paryż na raz
3. dzień - Paryż na dwa
4. dzień - Merci Paris
5. Podsumowanie

1. Dzień - Bienvenue a Paris
Dzień zaczął się szybko bo o godz. 5 mieliśmy busa z POZ do WRO. Jechaliśmy w dobrych warunkach, ponieważ obłożenie w autobusie pozwalało na zajęcie osobnego miejsca i przespania się w drodze do WRO.

wro.jpg


Lot mieliśmy w południe, a na miejscu byliśmy o 14.

Wizz.jpg


Śledząc wcześniej forum doszliśmy do wniosku, że najlepszym sposobem dostania się do hotelu będzie skorzystanie z usług Pawła. Może trochę droższa forma dostania się do hotelu ale znacznie ciekawsza i szybsza. Po drodze Paweł odpowiada dzielnie na wszystkie pytania oraz potrafi doradzić i nieco opowiedzieć. Obawialiśmy się jednego, że godzina 16 w Paryżu = jeden wielki korek. Szczęście dopisało i byliśmy dość szybko w hotelu. Hotel zabukowaliśmy (niestety istnieje spolszczona wersja tego słowa) z sekretnej oferty booking.com
Nocowaliśmy w Best Western Hotel Elysees Paris Monceau, cena za pokój 2os/4dni - 788zł. Hotel mieści się w dzielnicy Paris 1 i dlatego zdecydowaliśmy się na wyjazd do Paryża. To był główny bodziec wyjazdu. Hotel w centrum, za do przyjęcia pieniądze i w niewielkiej odległości od głównych atrakcji. Plan był jeden - zwiedzanie Paryża piechotą(wszyscy wiedzą, że tak najlepiej ogląda się miasta). Na przeciwko hotelu faktycznie był większy sklep, a obok piekarnia (chwała street view).
Po ogólnym ogarnięciu ruszyliśmy obadać asortyment sklepowy i udaliśmy się w miasto. Na pierwszy plan wysunęło się standardowo jedzenie. Daleko nie musieliśmy szukać, bo co chwile mijaliśmy przeróżne knajpy. Ze smakiem fast fooda w powietrzu zdecydowaliśmy się na pizzerię. Wyglądała przyjaźnie, ludzie siedzieli w środku, a na dodatek dwie pizze w cenie jednej. Trudno było nie skorzystać widząc ceny w konkretnych restauracjach. I to właśnie tutaj padło pierwsze miłe zaskoczenie. Niby zwykła pizzeria ale wybór składników na pizzy trudno do znalezienia w Polsce.
Pizzeria Speed Rabbit http://www.speedrabbitpizza.com/. Na tapetę poszła pizza z talarkami ziemniaczanymi oraz z ostrą wołowiną.

Pizza.jpg


Plan po jedzeniu obejmował przejście do Moulin Rouge i powrót do hotelu. Aczkolwiek wyszło inaczej. Ruszyliśmy zatem do celu. Idąc Bd des Batignolles oraz Bd de Clichy mijaliśmy same knajpki i sklepiki. Ruch był niesamowity. Wszędzie ktoś był i coś jadł. Pełno ludzi piło na ławkach. Jedyne co źle rzucało się w oczy był widok bezdomnych koczujących po krzakach i ławkach. Zaaferowani rozmową mało co nie minęliśmy Moulin Rouge. Pierwsze skojarzenie? Ale to małe, no jest zdjęcie, no to idziemy dalej.

Moulin Rouge.jpg


Spoglądając na mapę bez sensu było wracać do hotelu. Młoda godzina, a plac Pigalle niedaleko. Ruszyliśmy zatem zrealizować pierwszy cel podróży -PIOTR: Wypić francuskiego "jabola" na pigalaku. I tak się stało, w pierwszym sklepie zakupiliśmy 10% malinowe, francuskie, siarczane wino musujące za niebotyczną kwotę 2.10EUR:) Sprzedawca powiedział, że tutaj pić można wszędzie, także usiedliśmy kulturalnie na ławeczce i spoglądaliśmy na ulicę. Wszędzie same sex shopy (jeśli kogoś interesują ceny to jest drooogo) i sklepy z pamiątkami. Oprócz rzucających się w oczy jaskrawych, sex shopowych neonów gdzieniegdzie dostrzec można było widok usytuowanej na wzgórzu Montmartre - Sacre Coeur. Tam więc ruszyliśmy, nie patrząc na to, że dnia następnego szykuje się mały hardcore. Doszliśmy pod schody prowadzące do Sacre Coeur i stanęliśmy przed wyborem: schody czy kolejka. Po negocjacjach wybraliśmy kolejkę. W okienku kupiliśmy pakiet 10 biletów, wiedząc, że i tak gdzieś jeszcze pojedziemy. Cena 10biletów=13,70Euro
Sacre Coeur robi nocą niesamowite wrażenie. Światło tak pada, że wygląda jakby była to wielka, kartonowa makieta.

Sex Shop.jpg



Sacre Coeur.jpg



Sacre Coeur 2.jpg


Wieczorem na wzgórzu spotkać można:
1. turystów
2. młodych pijących przeróżne trunki
3. amatorów kadzidełek i studentów zielarstwa
Ze wzgórza po raz pierwszy mieliśmy możliwość zobaczenia panoramy tego ogromnego miasta wraz z podświetloną i akurat migoczącą wieżą Eiffla (miga przez 5min o każdej pełnej godzinie po zmroku).
Po obejściu bazyliki zeszliśmy ze wzgórza schodami i udaliśmy się do hotelu na wymarzony spoczynek.

cdn.....
p.s. jeśli ktoś ma jakieś pytania z chęcią postaram się odpowiedzieć2 Dzień - Paryż na raz

Dzień nie zaczął się tak jak planowaliśmy. Wczesne wstawanie nie należy do najłatwiejszych, tym bardziej śpiąc na bardzo wygodnym łóżku. Plan dnia mieliśmy ustalony wcześniej i zaczynał się od francuskiego śniadania. Kupno bagietek i croissantów poszło szybko, natomiast problem pojawił się przy wyborze sera. Mając przed sobą lodówki, w których jest tylko ser, wybór stanowi nie mały problem. Poszliśmy na łatwiznę i wzięliśmy to co dwie babki brały przed nami. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Kupiliśmy niby "zwykłego" camemberta(po pewnym czasie "poczuliśmy", że nie jest zwykły), ser smażony(bardzo lejący, inny niż nasz polski) oraz zwykły twarożek.... Dalej szybka konsumpcja i wypad na miasto.

Na pierwszy ogień poszedł Luwr. Droga prowadziła od dworca kolejowego Saint Lazare, kościół Madeleine, plac Concorde z obeliskiem, przez ogrody Tuileries aż do samego Luwru. Nie przywiązując zbytniej uwagi do wcześniej ustalonej trasy ruszyliśmy przed siebie. Po drodze mijaliśmy same kawiarnie oraz restauracje oferujące ostrygi i inne "muszlowate".
Największym zaskoczeniem był dla nas kościół Madeleine. Nikt z nas nie spodziewał się tak dużego budynku. Niestety jak się okazało był zamknięty i nie udało się nam wejść do środka.

start.jpg


Najmniej przeszkadzało to kobietom, które zaciekawione były bardziej witrynami Prady, Gucci... i wielkimi napisami -70%. Nie powiem bo sam się zdziwiłem widząc buty tylko za 3000EUR i to już po przecenie. Czas nas trochę naglił także ruszyliśmy przed siebie i już po chwili trafiliśmy na plac Concorde. Plac, placem, obelisk, obeliskiem ale widok wieży Eiffla bezcenny. Ogrody Tuileries przeszliśmy jak najszybciej się dało by w końcu dotrzeć do Luwru.

concorde.jpg


Właśnie pod Luwrem pojawili się pierwsi "okazjonalni sprzedawcy" pamiątek. Za 5 breloczków-wieżyczek liczyli sobie 1EUR, natomiast za większą świecącą wieżę 6EUR. Kolejki do piramidy Luwru nie było, czego najbardziej się obawialiśmy. Przeszliśmy raz dwa i udaliśmy się do informacji. Zaopatrzyliśmy się w plany muzeum i ruszyliśmy po dwudniowego Paris Muzeum Pass'a(cena: 42EUR). Niestety rozbieżne porady pań w informacji nie ułatwiły nam życia. W końcu udało się nam znaleźć miejsce gdzie można go kupić. Potrzebowaliśmy tylko jednego, ponieważ reszta łapała się jeszcze wiekowo. W Paryżu obywatele UE do lat 26 do większości atrakcji mają wstęp za darmo. Również dotyczy to Luwru. Będąc w wieku do 26lat nie trzeba stać w kasach Luwru by dostać "darmowy bilet". Od razu z dowodem można iść do danego wejścia i zacząć zwiedzać. Cena: dorosły-13EUR. Jeśli mówimy o Luwrze to można chodzić tam nawet i dwa dni. Jest to tak ogromne muzeum, że każdy powinien indywidualnie do niego podchodzić. Nie wyobrażam sobie być tam z jakąś wycieczką. My się rozdzieliliśmy i umówiliśmy się na telefon o 14. Spróbowaliśmy zaliczyć wszystkie najważniejsze/najpopularniejsze atrakcje Luwru. O samym Luwrze piszą książki, a sam mogę dodać(wiadomo, sztukę ocenia każdy tak jak ją widzi):
- Mona Lisa-mało ludzi, chwila by strzelić fotkę face to face
- Wenus z Milo-kształtna nawet dziewuszka:)
- sztuka arabska-super
- mozaiki-jestem pod wrażeniem
- dział egipski-chyba najlepszy ze wszystkich
- Kodeks Hammurabiego-jak najbardziej na plus
- i wiele innych, o których nie chcę się rozpisywać

luwr.jpg



wenus.jpg


Minęły prawie 4 godziny i po ekspresowym zwiedzaniu Luwru udało się nam z niego wyjść. Nie można zobaczyć wszystkiego na raz bo jest to bardzo trudne, poza tym trzeba mieć po co wracać:)
Widząc na zegarku prawie 15 nadszedł czas na posiłek, a przede wszystkim na kawę. Nie tracąc czasu ruszyliśmy na kawę. Usiedliśmy w pierwszej lepszej kawiarni i po raz pierwszy mogliśmy się delektować kawą pitą prawie na ulicy. Ceny: Espresso-2EUR, Latte-4.5EUR. Szybka kawa i w drogę. Humor dopisywał ale tylko do czasu. Nikt z nas wcześniej nie wyczytał, że w Paryżu ulice bywają motywowane np. ulica, na której można kupić tylko instrumenty muzyczne. Idąc ulicą Quai de la Mégisserie mijaliśmy same sklepy ogrodnicze i zoologiczne. Do zoologicznych to weszliśmy chyba do wszystkich. Niestety widok małych szczeniaków w gablotach nie nastraja. Jednakże był to pretekst by kupić pierwszy prezent-Kość dla psa(jedno z listy odhaczone).

jrt.jpg


Kolejnym punktem do zobaczenie był cel Asi: zobaczyć muzeum lalek. Droga do muzeum wiodła nas przez Wieżę Saint Jacques(ostatni zachowany fragment gotyckiego kościoła Św. Jakuba, podobno chcą odbudować cały kościół) oraz Centrum Pompidou. O samym Pompidou nawet nie myśleliśmy bo wiedzieliśmy, że i tak czasu nam nie starczy. Fajnie się złożyło, że mogliśmy chociaż obejść je dookoła. Z Pompidou do muzeum lalek jest 200m. Obiekt schowany jest w podwórzu jednej z kamienic. Bilet kupujemy w sklepie z lalkami, cena:dorosły 8EUR, do lat 25(włącznie):6EUR. Muzeum było dla mnie zaskoczeniem. Nie sądziłem, że na tak małej powierzchni można w tak ciekawy sposób rozmieścić tyle eksponatów. Lalki poukładane są w gablotach i tworzą pewną historię. Każda gablota ukazuje coś innego np. lekcja w szkole. Najstarsze lalki pochodzą z 1800 roku. Mimo, że same muzeum jest małe i szybko się przechodzi to jest warte wydania pieniędzy(niestety Paris Muzeum Pass nie uwzględnia go).

muzeum lalek.jpg


Następnym punktem na naszej mapie było Muzeum Judaizmu. Wstęp standardowo jak dla paryskich atrakcji do lat 26 jest bezpłatny oraz wchodzi w skład Paris Muzeum Pass, ceny:dorosły 8EUR. Wejście do muzeum jest już na starcie małą przygodą. Aby wejść do kasy trzeba przejść przez kontrolę bezpieczeństwa. Rygorystyczna bardziej niż na lotnisku, sprawdzają wszystko. Po kontroli udajemy się do kasy. I tutaj zdziwiłem się, ponieważ Pani zapytała skąd jesteśmy i na odpowiedź, że jesteśmy z Polski powiedziała: "ok free tickets", chętni mogą dostać za darmo audioguide. W muzeum niestety nie można robić zdjęć. Ekspozycja rozciąga się na paru piętrach. Polecam szukania miejsc związanych z Polską. Napisy pod eksponatami są w trzech językach: fr,ang, oraz jidysz.

Wychodząc z muzeum na zegarku widniała godzina 17. Była to najlepsza pora na ciepły posiłek. Tym razem nie musieliśmy długo myśleć co i gdzie chcemy zjeść, ponieważ wiedzieliśmy dobrze gdzie się udamy. W odległości 700m od Muzeum Judaizmu znajduje się Le Marché des Enfants Rouges. Jest to najstarszy(od 1615r.) funkcjonujący, zadaszony targ/rynek w Paryżu. Możemy na nim nie tylko kupić owoce, warzywa, wino, ser, owoce morza, pieczywo ale i także mamy możliwość spróbowania potraw z całego świata. W głównej mierze potraw z bliskiego wschodu oraz z byłych kolonii francuskich. W naszym przypadku padło na kuchnię marokańską. Jedzenie można zjeść na miejscu albo zabrać na wynos. Ceny: tagine:6-9EUR, słodycze: 1-5EUR, "paszteciki": 2-5EUR, dzbanek miętowej herbaty:4EUR. Biorąc na dwie osoby: 2xTagine,ciastko,"pasztecik" i dzbanek herbaty zapłaciliśmy 23EUR.

tagine.jpg


Po posiłku w myślach było tylko jedno sformułowanie: "nogi w d...e". Nie poddawaliśmy się wiedząc, że mamy przed sobą jeszcze dwie rzeczy do zobaczenia. Plan zakładał jak najszybsze dostanie się pod wieżę Eiffla. Niestety z targu pod wieżę jest za daleko by iść o tej godzinie pieszo i tracić czas, dlatego zdecydowaliśmy się podejść jak najbliżej bezpośredniej linii metra/RERa. Kończąc herbatę zdecydowaliśmy się na przejście pod Katedrę Notre Dame(przy okazji zobaczenie jej nocą) i przejazd RERem pod wieżę. Był to następny strzał w dziesiątkę, ponieważ idąc Rue du Temple oraz Rue des Archives mieliśmy okazję podziwiać kolejne motywowane ulice. Na obu ulicach pełno jest sklepików z błyskotkami. Nie są to jubilerzy i temu podobne ale sklepy z koralami, wisiorkami i wszystkimi elementami w stylu "zrób to sam albo kup gotowe". Od łańcuszków do łańcuchów, od korali po kamienie. We wszystkich sklepach sprzedawcami byli Azjaci.

Po pewnym czasie doszliśmy na brzeg Sekwany. Przed nami ukazała się Katedra Notre Dame i pierwsza choinka, którą widzieliśmy w Paryżu. Jak na 10 stycznia spodziewaliśmy się jeszcze ozdób świątecznych. Do katedry prowadziła dość spora kolejka. Jak później wyczytaliśmy była to ostatnia godzina, w której można ją zwiedzać. Nie zatrzymywaliśmy się na długo, ponieważ wiedzieliśmy, że i tak tu jeszcze wrócimy. Z szukaniem zejścia do RERa nie było problemu. Było dość dobrze oznakowane i dużo ludzi zmierzało w tym kierunku. Na kolejkę czekaliśmy 10 minut i mieliśmy kolejną okazję na skorzystanie z kupionych wcześniej biletów. Cztery przystanki, parę minut jazdy i pora na wysiadkę.

Wychodząc z kolejki wiedzieliśmy, że jesteśmy w okolicy wieży Eiffla. Otaczały nas kamienice, a wieży ni widu ni słychu. Skręciliśmy w pierwszą lepszą uliczkę i .... takich widoków się nie zapomina. Każdy kto miał okazję widzieć wieżę Eiffla wie o co mi chodzi. Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć!

Po serii zdjęć przyszła pora na zakup biletów. To była nasza największa zagwozdka przed przyjazdem. Nie wiedzieliśmy czy kupić bilety wcześniej przez internet, czy iść na żywca. Wybraliśmy drugie, ponieważ chcieliśmy wejść na nią schodami. Bilety na wieżę dzielą się na parę kategorii:
-winda z poziomu 0-3(TOP)
-winda z poziomu 0-2
-winda z poziomu 2-3
-schody z poziomu 0-2
Wcześniej w internecie wyczytaliśmy, że w okresie od 6 stycznia do lutego sprzedaż biletów na piętro TOP możliwa jest tylko w kasach na poziomie 0, bądź na 2 piętrze wieży. W informacji dowiedzieliśmy się, że biletów na schody już nie ma i nie można wchodzić, babka powiedziała łamanym angielskim "weather condition". Pozostało nam jedno, kupić bilet na 2 piętro. W międzyczasie okazało się, że piętro TOP jest w remoncie. Kolejka do kasy była krótka. Czekaliśmy nie dłużej niż 30min. Mimo, że cały dzień był pochmurny, to wieczorem pogoda dopisała. Bezchmurne niebo pozwoliło nam na podziwianie całej panoramy Paryża. To co nie udało się w jedną stronę, udało się w drugą. Zamiast zjeżdżać windą zeszliśmy schodami. Najgorszy moment to bijące po oczach światła z piętra 1-0.

Eiffel.jpg


Po przejściu ponad 700 stopni przyszedł czas na zakupy. Najtańsze pamiątki można kupić pod wieżą Eiffla(handlującymi są szybko biegający rodowici Francuzi): 6breloczków-wieżyczek 1EUR, średnia świecąca wieżyczka 6EUR, duża wieża(to już nie jest wieżyczka) 8-12EUR. Polecam targować się i rzecz jasna płacić po otrzymaniu do ręki zakupionego towaru. Nam udało się zbić z ceny przy zakupie dla 4 osób. Łącznie kupiliśmy z 24 breloczki i 2 średnie wieżyczki a zapłaciliśmy 13EUR.
Co do zdjęć... wieża z każdej perspektywy wygląda inaczej i można spędzić mnóstwo czasu na samym ich robieniu.

Przed nami został ostatni punkt do zobaczenia, mianowicie Łuk Triumfalny i do domu. Drogę wytyczoną mieliśmy wzdłuż Sekwany, przez tunel Alma aż do Łuku Triumfalnego. Tunel Alma dla każdego z nas był ciekawy. Zastanawialiśmy się czy oznaczono jakoś miejsce śmierci księżnej Diany. Niestety nic, żadnej tablicy, niczego, za to na murku zobaczyć mogliśmy napisy, wiersze oraz podziękowania pisane przez ludzi.

diana.jpg


Z tunelu do Łuku Triumfalnego mieliśmy do pokonania niecały kilometr. Po drodze napotkaliśmy sklep i ławki przed nim. Nie zastanawiając się dłużej skosztowaliśmy francuskiego wina i odpoczęliśmy trochę. Patrząc na ludzi, którzy nas mijali, ciężko było policzyć ilu z nich nic nie piło. Każdy szedł z jakimś piwem lub winem. Po dłuższej chwili degustacji udaliśmy się pod Łuk.
Jest to kolejny monument w Paryżu, który trzeba zobaczyć. Najciekawszy z tego wszystkiego jest ruch, który odbywa się wokół Łuku. Zasady ruchu drogowego nie mają tam większego znaczenia.

Łuk.jpg


Jedyne co nam pozostało to przejście do hotelu. Metro było bezsensowne mając przed sobą Champs-Élysées. Była to już 24 a ruch jak w "Paryżu". Mnóstwo ludzi spacerujących, robiących jeszcze zakupy oraz idących na imprezy. Przechodząc koło MCDonalds'a też długo się nie zastanawialiśmy. Co kraj to MCDonalds, w każdym inaczej smakują frytki. Tam akurat są niedobre:)

Po przejściu Champs-Élysées skręciliśmy w stronę hotelu, przeszliśmy koło pałacu prezydenckiego(policjanci w budkach prosili nas o ciszę, może dlatego, że jednego obudziliśmy pytając "co tutaj jest"). Był to wyczerpujący dzień ale bardzo pozytywny. Nogi weszły nam w .... a i tak tego nikt nie żałował.

kolejna część we wtorek ok godz 14Dzień 3 - Paryż na dwa

Poranek przywitał nas śladami nocnego deszczu. Standardowo poszliśmy po śniadanie do piekarni. Przed piekarnią była mała kolejka, czym byliśmy lekko zaskoczeni. Odczekaliśmy swoje i kupiliśmy gorące bagietki. Plan na dzień był sztywno ustalony, także nie tracąc zbytnio czasu, zjedliśmy szybko śniadanie i ruszyliśmy w miasto. Odczuwając efekty dnia poprzedniego postanowiliśmy dojechać do naszego pierwszego punktu jak najbliżej metrem. Doszliśmy do dworca Saint Lazare i stamtąd ruszyliśmy metrem w stronę katedry Notre Dame.

lazare.jpg


Pierwszym punktem tego dnia było miejsce spoczynku Marii Skłodowskiej-Curie. Wysiedliśmy z metra przy katedrze i udaliśmy się w stronę Panteonu. Po drodze minęliśmy Sorbonę, jeden z najstarszych i najbardziej znanych uniwersytetów w Europie. To właśnie na Sorbonie jako pierwsza kobieta-profesor wykładała Maria Skłodowska-Curie. Nie zatrzymując się na dłużej ruszyliśmy dalej. Po drodze mijaliśmy cukiernie i kawiarnie co bardzo utrudniało marsz. Jako, że jestem amatorem kawy, ciężko się idzie czując ciągle jej zapach. Nie minęło 5 minut i ukazał się przed nami Panteon.

sorbona.jpg


Jest on kolejnym wzniosłym budynkiem w Paryżu. Aktualnie prowadzony jest remont kopuły co niestety pogarsza jego widok. Kiedyś wzniesiony został jako kościół, a dzisiaj pełni rolę mauzoleum wybitnych Francuzów - z jednym wyjątkiem. W Panteonie obok Woltera, Victora Hugo, Emila Zoli, Louisa Braille'a, Paula Langevina czy Jeana Moulina pochowana została Maria Skłodowska-Curie. Wstęp do Panteonu do lat 26 jest bezpłatny oraz wchodzi w skład Paris Muzeum Pass. W kasie po okazaniu ID otrzymuje się darmowy bilet, Ceny: dorosły-7,50EUR. Przy kasach pobrać można broszurki w różnych wersjach językowych, w tym także po polsku. Budynek w środku jest ogromny. Mała ilość rzeźb w środku ukazuje jego rozmiary. W podziemiach panuje specyficzny klimat. Obok chłodu i specjalnego oświetlenia przygrywa mroczna muzyka. W jednej z krypt ustawiony jest projektor i wyświetlany jest jakiś film.

panteon.jpg


Następnym punktem na naszej mapie była Katedra Notre Dame. Aby nie iść tą samą drogą zdecydowaliśmy się skręcić uliczkę wcześniej. Zanim jednak ruszyliśmy, zdecydowaliśmy się przysiąść na kawie. W pobliżu Panteonu znajduję się mnóstwo kawiarni. Mieliśmy problem z wyborem, w której usiąść. Byliśmy już prawie zdecydowani, gdy nagle zauważyliśmy, że w kawiarni obok siedzi pełno młodych ludzi. Był to chyba znak, ponieważ wypiliśmy tam najtańszą kawę jaką znaleźliśmy w Paryżu. Kawiarnia nazywa się Croq-Fac, a na miejscu nie tylko można się napić ale i także zjeść przeróżne świeżo robione Sandwiche, ceny: Espresso-1EUR, Latte-2EUR, Herbata-2EUR.

widok.jpg


Po kawie ruszyliśmy dalej. Dobrze zrobiliśmy skręcając wcześniej, ponieważ po przejściu prawie całej ulicy po lewej stronie napotkaliśmy dziwny kościół. Niby nie zachęcał od zewnątrz ale coś przyciągało jego uwagę. Może fakt, że garstka ludzi wychodziła z niego jakby wyszła z lodówki. Nie zastanawiając się dłużej postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda w środku. Weszliśmy do niego i doznaliśmy małego szoku. W powietrzu unosił się specyficzny zapach kadzidła i pleśni. Wszystkie słupy, kolumny, mury pokryte były jakimś grzybem. Do tego świece rozpalone w różnych kątach wprowadzały specyficzny nastrój W tle leciała jakaś muzyka. Sceneria jak z istnego horroru. Przeszliśmy się dookoła i wychodząc napotkaliśmy obraz wiszący na ścianie. Przeszliśmy obok niego ale coś jednak sprawiło, że się cofnąłem. Powodem mego cofnięcia był fakt, że na obrazie widniał napis "O PANI KU RATUNKOWI NASZEMU POSPIESZ SIĘ". Jak się okazało autorem obrazu był Walenty Wańkowicz, a sam obraz jest kopią obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej i został zawieszony tutaj 8 XII 1841 r. Sam kościół jest pod patronem św. Seweryna, a w XIX wieku był jednym z ulubionych miejsc schadzek polskich emigrantów w Paryżu, na czele z Adamem Mickiewiczem.

severin.jpg


Zaraz za kościołem skręciliśmy w uliczkę(Rue Saint Severin) i ruszyliśmy w stronę katedry. Mijaliśmy pełno sklepów z pamiątkami oraz przeróżnych restauracji. Ceny bardzo zachęcały a do tego nikt z nas nie spodziewał się, że w tej okolicy jest tyle różnych knajp, w szczególności z kuchnią francuską. Wiedzieliśmy już gdzie wrócimy na obiad i po jakieś drobne pamiątki.

rue severin.jpg


Przeszliśmy kawałek i ujrzeliśmy katedrę Notre Dame. Byliśmy jeszcze na drugiej stronie wyspy, zrobiliśmy parę zdjęć i ruszyliśmy stanąć w kolejkę do wejścia. Jak się okazało kolejka nie była groźna, parę minut i byliśmy w środku. Wstęp do katedry jest za darmo. W środku jak w większości słynnych kościołów, pełno ludzi i gwar. Może i sama katedra robi wrażenie jednak w środku przy takiej ilości ludzi podziwianie nie sprawia zbytniej przyjemności. To co rzuciło się najbardziej w oczy była możliwość spowiedzi. Niby spowiedź spowiedzią tylko, że tam wygląda to w sposób bardzo oficjalny. Wchodzi się do pomieszczenia, w którym za biurkiem siedzi ksiądz i słucha:) Obeszliśmy katedrę całą i ruszyliśmy stanąć w kolejce by dostać się na jej wieże.Wejście znajduje się z boku katedry. Kolejka wydawała się krótka, na chwilę stania. To co wydawało się krótkie niestety nie było. Staliśmy dobre 40minut, na wieże wpuszczają sukcesywnie po paręnaście osób. Wstęp na wieże jest standardowo bezpłatny do lat 26 oraz wchodzi w skład Paris Muzeum Passa, cena: normalny-8,50EUR. Wejście odbywa się w trzech etapach. Najpierw wchodzimy do pomieszczenia gdzie znajdują się kasy. Tam pokazujemy dowody i dostajemy darmowe bilety. Następnie przechodzimy na pierwszy taras katedry. Znajduje się on mniej więcej w 3/4 wysokości wieży.

notre.jpg


Z tarasu mamy pierwszą możliwość podziwiania panoramy Paryża oraz wyjaśnia się pytanie dlaczego tak długo stoi się w kolejce na wieże? Na tarasie jest tyle ludzi, że przejście dalej polega na przeciskaniu się i odstaniu swojego by udać się jeszcze wyżej. Wejście i zejście prowadzone jest przez ludzi z obsługi i to oni dyktują kiedy wpuszczają. Sam widok robi niesamowite wrażenie. Mimo tłumu i chwili oczekiwania dostaliśmy się do samej krawędzi. Porobiliśmy zdjęcia i podziwialiśmy chimery oraz gargulce. Ich widok z bliska zrobił na nas największe wrażenie. To co widzieliśmy na zdjęciach w gazetach itp. mogliśmy zobaczyć dosłownie na wyciągnięcie ręki. Po ok 10min ruch się ruszył. Oznaczało to, że można wejść na sam szczyt.
Po przejściu od ziemi 387 stopni dostaliśmy się na sam szczyt. Z samej góry mieliśmy możliwość podziwiania całej panoramy Paryża. Jednak porównując dwa widoki taras-szczyt, naszym zdaniem o wiele lepszy widok prezentuje się z tarasu. Na samej górze byliśmy chwilę i zdecydowaliśmy się na zejście bo w brzuchach już burczało.

taras.jpg


Kolejnym punktem na mapie było cofnięcie się na obiad w okolice Rue Saint Severin i zrealizowanie kolejnego celu podróży, tym razem był tocel Bartka: zjeść żabki. Z wyborem restauracji w tym regionie był mały problem. Większość szczyciła się i zachęcała napisami w stylu "francuska kuchnia". Chwilę poszukaliśmy i zdecydowaliśmy się na jedną z restauracji. Była to taka, w której mogliśmy zjeść żaby oraz zestaw obiadowy za 10EUR. W skład zestawu wchodziła przystawka, danie główne i deser. Jako, że byliśmy w 4 osoby postanowiliśmy spróbować zamówić każdy coś innego. I tak w skład naszego wspólnego posiłku wchodziły: 2x zupa cebulowa, jakieś dwie sałatki, 2x steki, eskalopki z kurczaka, a na deser wszyscy zjedliśmy po kawałku ciasta. Do tego wszystkiego wzięliśmy żaby. Co do ich smaku: przyrządzone fajnie, a smakują prawie jak kurczak, może są bardziej gumowe. Trochę jest przy nich roboty, bo mięso trzeba oddzielić od chrząstek. Jeśli chodzi o zestaw to: do przystawek nie można się przyczepić, steki były słabe, czego nie można powiedzieć o naleśnikach i eskalopkach bo były dobre, a ciasto jak ciasto, słodki zapychacz. Mieliśmy w planach zmienić knajpę i pójść jeszcze na fondue. Niestety moce przerobowe nie pozwoliły nam na to. Jeżeli ktoś chciałby spróbować coś typowo francuskiego to polecamy ten region poplątanych uliczek, każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ceny są bardzo przystępne i na każdą kieszeń.

zaby.jpg


Po posiłku kupiliśmy pamiątki i ruszyliśmy w stronę galerii Lafayette. Jeśli chodzi o zakup pamiątek to jest tak jak we wszystkich turystycznych miastach. Trzeba przejść parę razy po kilkunastu sklepach i wybrać to co jest najatrakcyjniejsze cenowo oraz najlepsze jakościowo. I tak można kupić magnes za 5EUR ale można też kupić 4 za 10EUR. Po małych zakupach ruszyliśmy podziwiać galerię. Może ktoś uznać to za coś dziwnego, jak można oglądać centrum handlowe, ale akurat to robi wrażenie. Galeria mieści się w paru budynkach z czego główny, z wielką kopułą, wyglądem przypomina wnętrze teatru. Jest to galeria, w której sklepy mają najsłynniejsi projektanci mody i gdzie można zostawić majątek, ale przede wszystkim jest to miejsce, które warto zobaczyć.

lafayette.jpg


Zmęczeni chodzeniem po galerii stanęliśmy przed wyborem co dalej. Chcieliśmy pojechać jeszcze na la defanse. Niestety widmo wyjazdu następnego dnia zmieniło nasze plany. Zdecydowaliśmy się znaleźć większy market i zrobić zakupy do domu. Każdy z nas chciał coś przywieźć, a baliśmy się o to, że w niedzielę z zakupami może być problem. Nie zastanawiając się dłużej ruszyliśmy do Carrefoura, a następnie na wieczorne biesiadowanie do hotelu. Przed nami była ostatnia noc w Paryżu, którą chcieliśmy zakończyć z winem w pokoju hotelowym.

cdn.. postaram się wstawić jak najszybciej się da

Dodaj Komentarz

Komentarze (18)

kakau 4 lutego 2014 18:23 Odpowiedz
Jak wam się podobał hotel? Też się nad nim zastanawiam, bo często jest na niego przecena na booking.com
lilianna 4 lutego 2014 18:31 Odpowiedz
Z przyjemnością czekam na ciąg dalszy.
04patryk12 4 lutego 2014 18:45 Odpowiedz
ja na pigalaku w Carrefourze kupowałem kilka win za 1,5 euro, mina kasjerki bezcenna :P
forever89 4 lutego 2014 21:01 Odpowiedz
kakau napisał:Jak wam się podobał hotel? Też się nad nim zastanawiam, bo często jest na niego przecena na booking.comHotel jest całkiem spoko. Idealny na bazę wypadową. Pokoje są małe ale schludne. We wszystkich jest bardzo duże łóżko 260x240 nic tylko bawić się w chowanego. Wszystko jest sprzątane codziennie i wymieniana jest kawa i herbata. Łazienka z prysznicowanną niczego sobie. Na przeciwko hotelu jest sklep wielkości dwóch zwykłych żabek. Dość dobrze zaopatrzony. Na rogu ulicy jest kawiarenka i piekarnia. Bagietki i inne cuda pieką na miejscu. 200m od hotelu jest kebab - a dla głodnego nic trudnego. Do metra też jest kawałek. Jeśli wybiorę się kiedyś do Paryża, na pewno zacznę szukanie od tego hotelu.
lilianna 4 lutego 2014 21:10 Odpowiedz
A ile kosztował Was dojazd z lotniska?
kiew 4 lutego 2014 22:32 Odpowiedz
A kiedy dokładnie lecieliście? może 30.01 - 02.02 ?:) Jeśli tak to lecieliśmy razem. A żeby było ciekawiej to dodam, że pierwszego dnia(a właściwie wieczora) też zaliczyliśmy Moulin Rouge i jej sex-okolice oraz Sacre Coeur ;) A następnie wino z Kerfura i sery z znajdującej się 20m od naszego mieszkanka (na montrmartre) fromagerie.
forever89 5 lutego 2014 12:05 Odpowiedz
Lilianna napisał:A ile kosztował Was dojazd z lotniska?Płaciliśmy 40Euro/osoba/w 2 strony link do forum Jest to o wiele lepsze rozwiązanie dla osób liczących się z czasem. A podróż autobusem i dalsze przesiadki metrem, rarem itp mijają się z celem przy kilkudniowym pobycie. kiew napisał:A kiedy dokładnie lecieliście? może 30.01 - 02.02 ?:) Jeśli tak to lecieliśmy razem. A żeby było ciekawiej to dodam, że pierwszego dnia(a właściwie wieczora) też zaliczyliśmy Moulin Rouge i jej sex-okolice oraz Sacre Coeur ;) A następnie wino z Kerfura i sery z znajdującej się 20m od naszego mieszkanka (na montrmartre) fromagerie.Lecieliśmy 9.01-12.01 także nie spotkaliśmy się, a szkoda :) Co do serów to myślę o jednodniówce typowo zakupowej, bo patrząc po cenach w PL to i tak się opłaca przy paru osobach i jednym rejestrowanym w drogę powrotną:)
lilianna 8 lutego 2014 04:31 Odpowiedz
Warto było czekać na ciąg dalszy. Ciekawa relacja i kilka nietypowych punktów. Dziwnie, że w ciągu dnia la Madelaine była zamknięta. Fajnie jest też wspiąć się na Łuk Triumfalny.
termit1 8 lutego 2014 04:58 Odpowiedz
Oczywiście że jest pomnik upamiętniający Diane, przy samym wyjściu z metra (7) Alma...
forever89 8 lutego 2014 11:30 Odpowiedz
termit1 napisał:Oczywiście że jest pomnik upamiętniający Diane, przy samym wyjściu z metra (7) Alma...Jeśli płomień wolności uznamy za pomnik upamiętniający Diane, no to faktycznie jest coś tam. Tylko, że sam płomień stanął 8 lat wcześniej. cytat wikipedia: "Antropolog Guy Lesoeurs ocenił, że „większość ludzi, która tu przychodzi sądzi, że” [rzeźba] „została wzniesiona dla niej”
heyah 8 lutego 2014 19:27 Odpowiedz
Ten pomnik to replika pochodni trzymanej przez Statuę Wolności.
forever89 8 lutego 2014 20:44 Odpowiedz
Jak dla mnie szału nie robi, może w 89 jak go postawili był lśniący i ładny. Teraz jest brudny i pozostał tylko pomnikiem
heyah 11 lutego 2014 00:34 Odpowiedz
Za każdym razem kiedy przechodziłam koło tej knajpki Speed Rabbit Pizza to nie mogłam się powstrzymać od śmiechu - genialna nazwa:)))
forever89 13 lutego 2014 07:56 Odpowiedz
heyah napisał:Za każdym razem kiedy przechodziłam koło tej knajpki Speed Rabbit Pizza to nie mogłam się powstrzymać od śmiechu - genialna nazwa:)))Nazwa fakt genialna i pizza bardzo smaczna. Często promocje mają.
wdrozdik 13 lutego 2014 08:34 Odpowiedz
czekam na dalej i juz mam ochote na Paryz
forever89 17 lutego 2014 22:28 Odpowiedz
jutro ok 14 kolejna część
gembski 8 lipca 2014 13:36 Odpowiedz
czy to koniec???
podrozowe-love 27 września 2014 12:34 Odpowiedz
Dziękuję za relację, mimo że chyba niepełna i tak bardzo mi się przyda :)